Czerwiec… cóż za magiczny czas w roku.
Czas kiedy dzieci mogą wkrótce, przez kolejne dwa miesiące, być dziećmi. Ich rodzice odpocząć wreszcie od odrabiania zadań domowych czy malowania obrazków na plastykę i zająć się ,,sprawami dorosłych”. Niesamowite jest to, jak bardzo w wakacje wszyscy odpoczywamy. Natomiast, zanim będziemy mogli odpocząć na słonecznych plażach w Turcji czy spacerować magicznymi uliczkami cudnej Chorwacji, nasze dziecko przyniesie do domu świadectwo. Wiadomo – najlepiej z czerwonym paskiem.
Wywołanie naszego dziecka podczas apelu, uwieńczającego rok szkolny, napawa nas niezmierną dumą. Wreszcie nadszedł czas, kiedy możemy realizować wszystkie niezrealizowane dotychczas marzenia. Tak więc wypinamy klaty, rozwijamy pawie ogony i jako ,,szczęściarze” – rodzice dzieci ze średnią powyżej pięć – ruszamy na miasto. Zajmujemy miejsce w kawiarni, zamawiamy lody dla naszych dzieci, poklepując je z dumą po plecach, rzucamy od niechcenia ,,Brawo synu/córko, jestem z Ciebie dumny”. Jeszcze gorzej jest wtedy, gdy nawet tego nie powiemy… Przecież nie ma innej drogi! Nasze dziecko musi być ,,piątkowe”.
Czym tak naprawdę jest dla nas ta ,,piątka” i dlaczego przesłania nam nasze dziecko?
Przez większość mojego dorosłego życia usilnie próbuję poradzić sobie z wewnętrzną potrzebą bycia ,,idealną dziewczynką”. Każdego dnia uczę się, że lepiej jest coś zrobić – nawet, gdy nie wyjdzie perfekcyjnie – niż z lęku nie zrobić nic. Od nastu lat choruję na depresję, mam zaburzenia lękowe. W samorozwoju jestem od wielu lat. Od kilku również lat w psychoterapii. Większość z Was patrząc na mnie, w życiu nie pomyślałaby, że taka właśnie jest moja historia.
Pewnie część z Was zastanawia się dlaczego piszę Wam o tym w tekście o końcu roku. Często zastanawiałam się w przeszłości, kim byłabym, gdyby nie moja historia… Wiele lat zajęło mi zrozumienie, że oceny to tylko oceny. Przecież dla moich rodziców świadczyły o tym, ile dla nich znaczę. Tak przynajmniej ja to czułam. Nadal uczę się jak kochać mojego syna pomimo jego ocen, a raczej powinnam napisać, że uczę się jak kochać go tak, by on czuł się kochany. Bez względu na to czy przyniesie do domu piątkę, czy trójkę.
Może pomyślicie teraz ,,Cóż za absurd! Moje dziecko wie, że je kocham bez względu na jego oceny!”. Otóż kochani rodzice, tu Was zasmucę… Niestety często w takich sytuacjach Wasze dziecko czuje się kochane ,,warunkowo”. Niestety to właśnie, w przyszłości, mocno będzie rzutowało na jakość jego życia oraz jakość jego przyszłych relacji.
Większość rodziców, spytana czy kocha swoje dzieci warunkowo czy bezwarunkowo, odpowiada od razu, że ,,bezwarunkowo”. Niestety dzieci tych samych rodziców, na pytanie czy w dzieciństwie czuły się kochane bezwarunkowo, czy warunkowo najczęściej odpowiadają ,,warunkowo”.
Nie chodzi o to, by szukać winnych
Nasi rodzice nie nauczyli nas bezwarunkowej miłości, bo sami nigdy jej nie dostali. Celem nie jest też, by zalała nas fala wyrzutów sumienia. Chodzi jedynie o to, by może dostrzec coś, z czego często nie zdajemy sobie sprawy, bo to jedyne co znamy.
Zadam Ci więc pytanie, a właściwie kilka pytań. Z perspektywy czasu… czego chcesz nauczyć swoje dziecko? W jakie umiejętności chciałbyś je wyposażyć? Czy czerwony pasek rzeczywiście jest potrzebny, by w przyszłości Twoje dziecko wiodło szczęśliwe życie, by odnosiło sukcesy? Jaką relację budujesz ze swoim dzieckiem? Czy wiesz kim jest? Jakie ma marzenia? Kiedy ostatni raz je przytuliłeś? Czy mówisz swojemu dziecku miłe słowa tylko wtedy kiedy osiąga sukcesy?
Według raportu psychiatry Louann Brizendine statystyczna kobieta wypowiada średnio około dwudziestu tysięcy słów dziennie, natomiast statystyczny mężczyzna około siedmiu tysięcy słów. Ile ze słów, które wypowiedziałeś wczoraj były pozytywnymi słowami skierowanymi do twojego dziecka? Kiedy ostatni raz Twoje dziecko usłyszało, że cieszysz się, że to właśnie ono jest Twoim dzieckiem, że nie mógłbyś wymarzyć sobie lepszego syna czy córki? Czy Twoje dziecko wie, że lubisz spędzać z nim czas? Czy mówisz mu, że zawsze może na Ciebie liczyć? Co słyszy od Ciebie, kiedy najbardziej Cię potrzebuje? Jakie słowa padają z Twoich ust, gdy coś mu nie wyjdzie, gdy dostanie jedynkę albo zachowa się inaczej,
niż byś sobie życzył?
Nasze dzieci najbardziej nas potrzebują… gdy coś zawalą
Gdy jest im źle, gdy nie spełnią naszych oczekiwań. To są momenty, kiedy potrzebują usłyszeć, że im ufamy, że je kochamy, że cały czas się uczą i rozwijają, a to oznacza, że będą się potykać i upadać.
Jesper Juul pisze o dzieciach ,,Jestem w porządku i mam swoją wartość tylko dlatego, że istnieję”. Dlaczego my dorośli dajemy sobie prawo mówić do naszych dzieci, w sposób, w jaki nigdy nie zwrócilibyśmy się do naszych przyjaciół? Dlaczego dajemy rady, gdy nikt nas o to nie prosi? Jak często pozwalasz swojemu dziecku dokonywać jego własnych wyborów? Czy, gdy podejmuje własne decyzje, odmienne od Twoich, słyszy od Ciebie, że możesz się nie zgadzać z jego decyzją, ale nie ma to wpływu na Twoją miłość do niego? Czy przepraszasz swoje dziecko, gdy się uniesiesz? Czy potrafisz przyznać się do błędu? Na co jesteś nastawiony jako rodzic? Ciesząc się jedynie z piątek uczysz swoje dziecko być nastawionym na efekt, a nie na to, co najważniejsze – wysiłek, który wkłada i samo dążenie do celu.
na zakończenie
Tak więc proponuję Ci, Kochany Rodzicu, byś nigdy nie zapominał, że jesteś najlepszym rodzicem dla swojego dzieciaka. Jednocześnie nie zwalnia Cię to z poszukiwań jak można inaczej, może nawet lepiej. A w tym roku, pomyśl… może warto usiąść z twoim dzieciakiem i powiedzieć mu, że widziałeś ile starań włożył w ten rok szkolny i ile czasu oraz pracy go to kosztowało. Może zamiast mówić mu jak Ty się czujesz z jego wynikami, zapytasz dla odmiany jak ono się czuje? Czy uważa, że oceny są współmierne do pracy jaką włożyło? Czy takie oceny na ten moment je satysfakcjonują (bez pogadanki, że powinno być bardziej ambitne).
Agnieszka Stein, psycholożka, pisząc o tym, co dla dziecka może oznaczać, że jest ono wartościowe mówi: ,,Dobrze, że jestem na świecie. Mam tu swoje miejsce i jestem potrzebny. Mam własną drogę do przejścia, własną lekcję do nauczenia i własne zadanie do wykonania. Nie jestem ani lepszy, ani gorszy od innych i nie ma nikogo na świecie takiego samego jak ja. Jestem niepowtarzalny”. Tak więc świętujcie to zakończenie roku, najpiękniej jak potraficie, z Waszymi dziećmi, bez względu na ich oceny. Pokażcie im jak wiele znaczą dla Was, one – Wasze kochane dzieci – nie ich oceny. Odkryjcie kim są. Wejdźcie do ich świata. Zobaczcie co dla nich ważne. Dajcie im kroczyć ich własną drogą. Podnoście, gdy upadną. Niech czują się zawsze przez Was kochane.
Wspaniałych wakacji!
Aneta Wieczorek, mama dwóch chłopców
Anetę znam od stosunkowo niedawna, ale niezmiennie zaskakuje mnie to, ile w sercu i doświadczeniu mamy ze sobą wspólnego. Ma niesamowity talent do słów i nie raz, w rozmowach z nią, łapię się, że lepiej potrafi wytłumaczyć to, co siedzi mi w duszy niż ja sama. Dlatego, za jej zgodą, umieściłam powyżej jej “list”. I podpisuję się pod nim dwoma rękoma.